Zaledwie wczoraj wieczorem przebrzmiały ostatnie fajerwerki odpalone na okoliczność świętowania 100-lecia uzyskania niepodległości przez Czechosłowację. Większość ludzi przeszła nad tą rocznicą do porządku dziennego. Ci, którzy jako tako kojarzą historię, ze świętowaniem zestawiali szczupłego staruszka z bródką- tatíčka Masaryka, który w obiegowej opinii wydeptał niepodległość swojego kraju na angielskich i amerykańskich salonach (podobnie jak Paderewski miał "wygrać Polskę na wilsonowskim fortepianie"). Co bardziej zorientowani dodali mu jeszcze do towarzystwa Edvarda Beneša i Milana Rastislava Štefánika kompletując tym samym (nie do końca słusznie) ekipę postaci historycznych, bez których wolna Czechosłowacja nigdy by nie powstała. I tyle w temacie.
Gdyby jednak zapytać, co tak właściwie stało się 28 października, większość Czechów czy Słowaków (co potwierdzają np. ankiety telewizyjne) przyzna, że nie ma o tym zielonego pojęcia. Szczegóły wydarzeń sprzed stu lat zdążyły się już skutecznie zatrzeć w zbiorowej pamięci i odświeża się je jedynie okazjonalnie w mediach przy okazji wielkich rocznic. Południowym sąsiadom nie ma się zresztą co dziwić- przeciętny Polak też nie zna biegu wydarzeń historycznych z dnia 11 listopada 1918 roku, choć święto niepodległości celebrujemy rok rocznie wielką patriotyczną fetą. Nie miejsce tu, aby zajmować się szczegółami oddawania władzy w ręce Piłsudskiego przez Radę Regencyjną, ale myślę, że najbardziej wymagających czytelników zająć może czeska historia, która odegrała się w Pradze 28 października. Historia dnia, w którym nastała wolność.
Mglisty, wietrzny i zimny poniedziałkowy poranek, który powitał prażan 28 października 1918 roku, zrazu nie wskazywał na to, że dzień ten może w jakiś szczególny sposób różnić się od poprzednich.
Karel Kramář
Balkon praskiej willi Karla Kramářa z hasłem "Pravdou třeba proti všem"
nawiązującym do znanego hasła prezydenckiego.
Kramář nigdy nie pogodził się dominacją tzw. Hradu i odsunięciem w cień
niektórych polityków mających olbrzymie zasługi dla utworzenia Czechosłowacji.
Wydarzenia, które doprowadziły do "vzniku samostatného československého státu" 28 października 1918 roku zwykło się dzielić na dwie części, z których większą wagę przykłada się do tych zapoczątkowanych pewnym szczególnym ogłoszeniem wywieszonym przy Placu Wacława. Ale po kolei.
Mrówcza praca, którą wykonywali podczas trwania I wojny światowej na Zachodzie
Masaryk i Beneš, konsekwentnie przekonując aliantów o potrzebie demontażu
Austro- Węgier i utworzeniu na ich gruzach niepodległego państwa Czechów i
Słowaków, pod koniec października 1918 roku była już w zasadzie ukończona. Nowy
kraj zyskał uznanie we Francji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i
Włoszech. Monarchia Habsburgów, za sprawą odśrodkowych działań Czechów,
Słowaków, Chorwatów, Słoweńców, Polaków, Ukraińców i innych narodowości
zamieszkujących to państwo, chwiała się w posadach. O ile w roku 1914 nacje te
wzięłyby od Wiednia w ciemno obietnicę autonomii, to przeciągające się lata
wojenne i coraz większe uzależnianie się Austro- Węgier od niemieckiego
sojusznika, budziły poważne obawy dotyczące ostatecznego wchłonięcia
wielonarodowego imperium Habsburgów przez II Rzeszę. W takiej zaś sytuacji po
najmniejszych demokratycznych swobodach nie pozostałby choć ślad, zaś widmo
nasilonej germanizacji, mogącej przekreślić narodowe osiągnięcia wieku
XIX-tego, spędzało sen z powiek polityków reprezentujących narody CK monarchii.
Podobnie postrzegano Austro- Węgry w obozie Ententy. Jeszcze do początków 1918 roku niechętnie podejmowano temat podziału tego państwa jako ekstremalnej sankcji za agresję na Serbię początkującej wybuch I wojny i twarde trwanie u boku Niemiec w następnych latach wojny. W opublikowanym 8 stycznia 1918 roku programie pokojowym prezydenta Woodrowa Wilsona mowa jest jedynie o nadaniu autonomii narodom Austro- Węgier (choć np. w sprawie Polski zapowiedziano niepodległość tego państwa). Przełom nastąpił późnym latem tegoż roku, a jego głównym powodem były nasilone działania i lobbowanie we wpływowych kręgach, które prowadzili m.in. Polacy, Czesi, Chorwaci czy Serbowie.
Ostatnia samodzielna propozycja ułożenia kwestii narodowościowej po zakończeniu wojny wystosowana została przez Wiedeń w stronę Waszyngtonu 16 października. Proponowano w niej m.in. autonomię dla Czechów, problem słowacki pozostawiając jednak w gestii Budapesztu. Wilson ją odrzucił motywując faktem, że proponowane przez niego jeszcze w styczniu warunki nie przekładają się na obecny stan rzeczy, kiedy to Rada Narodowa Czechosłowaków jest de facto członkiem koalicji antyniemieckiej i anty austro- węgierskiej. W tym momencie Austro- Węgry mogłyby się wykaraskać z wojny jedynie poprzez udzielenie zgody na niepodległość Czechosłowacji oraz państwa południowych Słowian (późniejszego Królestwa SHS następnie przemianowanego na Jugosławię).
Ogólnie rzecz biorąc kwestia powojennej integralności terytorialnej Austro- Węgier została w tym momencie niejako "posprzątana". I choć pacjent żył jeszcze kilkanaście dni- jego bogata europejska kariera historyczna nieuchronnie dobiegała końca.
Wróćmy jednak do Pragi. 28 października, około godziny 9-tej
rano, członkowie Czechosłowackiego Komitetu Narodowego pojawili się pod
mieszczącym się w bliskości Václaváka, wybudowanym przez dziadka Vaclava
Havla Palácu Lucerna, Instytutem Zbożowym, który decydował o
rozdziale płodów rolnych i wysyłaniu ich na front (podczas gdy w całym kraju po
horrendalnie drogi chleb ustawiały się kolejki). Delegacja, w składzie Antonín Švehla i František Soukup, zażądała wydania zakazu wywozu zboża,
zobowiązała też wszystkich pracowników Instytutu do przysięgi wierności wobec
Komitetu Narodowego, a więc, za jego pośrednictwem, nowemu państwu
czechosłowackiemu (które, nota bene, jeszcze nie istniało). Przejęcie władzy
nad Instytutem- wówczas ważnym urzędem wojskowym- poszło nadzwyczaj łatwo. Był
to jaskrawy dowód na to, że władza austro- węgierska nad stolicą Czech jest już
jedynie iluzoryczna. Inna rzecz, że Švehla minął się nieco z prawdą
informując kierownictwo Instytutu, że działa na podstawie manifestu cesarskiego
proklamującego niepodległe państwo czechosłowackie...
Data przejęcia kontroli nad Instytutem Zbożowym nie była bynajmniej przypadkowa. Pastujący stanowisko zastępcy przewodniczącego (pod nieobecność Karla Kramářa przewodniczącym był Švehla) Alois Rašín odebrał w niedzielę wieczorem telefon z Wiednia. Ze stolicy cesarstwa dzwonił przedstawiciel Komitetu Vlastimil Tusar, który wyjawił, że Karol I spotkał się z członkiem sztabu generalnego pułkownikiem Maxem Ronge, a w rozmowie paść miało słowo "kapitulacja" (chodziło o katastrofalną sytuację CK wojsk na froncie włoskim po bitwie nad rzeką Piawa). Akcja z Instytutem Zbożowym była jego pomysłem, on też, jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek, "w razie czego" spisał ołówkiem na papier akt utworzenia Czechosłowacji.
Pierwszy czechosłowacki akt prawny pióra Aloisa Rašína.
Na dole widnieją podpisy "Ludzi 28 października".
Prawdziwą
bombą, od której zapalić się miała Praga, stała się tzw. "nota
Andrassy'ego"- dokument przedłożony w Sztokholmie Amerykanom, za
pośrednictwem tamtejszego ambasadora, przez nowo mianowanego, ostatniego
już ministra spraw zagranicznych Austro- Węgier- hrabiego Gyulę Andrássy'ego. Polityk ten, niegdyś przeciwny agresji na
Serbię, teraz postanowił ratować swój kraj przez propozycję separatystycznego
rozejmu z aliantami (bez porozumienia z Niemcami). Notę, w której Austro- Węgry
zgadzały się na wszelkie przedłożone im wcześniej warunki (jednak nie
niepodległość Czechosłowacji i państwa Słowian
południowych, a jedynie autonomie tych ziem) za jak najszybsze podpisanie
rozejmu i zakończenie działań wojennych. Notę wystosowano 27
października.
Nazajutrz, tuż po godzinie 10-tej, tekst dokumentu dotarł do mieszczącej
się przy Placu Wacława redakcji "Polityki Narodowej". Naczelny
gazety- Václav Beneš, po pobieżnym zapoznaniu się z
notą, zarządził krótką naradę ze współpracownikami. Z noty wyciągnięto
wyrwane z kontekstu słowo "ROZEJM", które postanowiono upublicznić na
tablicy ogłoszeń przy wejściu do redakcji. Na wniosek sekretarza Čvančary
na budynku załopotały biało- czerwone (niebieski trójkąt pojawił się dopiero
dwa lata później) czeskie flagi.
Instalacja redakcyjna wzbudziła uzasadnione zaciekawienie nielicznych o
tej porze przechodniów, którzy zaczęli się domagać szczegółów dotyczących owego
"rozejmu". Kierownik drukarni Geistlich dopisał więc po jakimś czasie
"o szczegółach powiadomimy za chwilę". Kilkukrotna lektura noty
doprowadziła jednak redaktorów do wniosku, że, wbrew pozorom, nie stanowi ona
aktu kapitulacji Austro- Węgier. Na wyprowadzanie gapiów z błędu nie mieli
ochoty, więc zamiast tego na ww. tablicę powędrował cały tekst noty Andrássy'ego.
Żywo dyskutująca, 20-30 osobowa, grupa osób, do tego zaś biało-czerwone
flagi na budynku, szybko ściągnęły uwagę innych przechodzących. Pod redakcją
pojawił się sklepikarz František
Kopecký, który zaproponował, aby
uczcić "rozejm" przystrojeniem słowiańskiej lipy rosnącej przy hotelu
"Zlata husa" na Václaváku. Kokard i flag wciąż
przybywało. Wieść o kapitulacji Austro- Węgier przeleciała przez stolicę z
szybkością błyskawicy. Stanęły zakłady pracy i tramwaje, a na praskich ulicach
z minuty na minutę przybywało maszerujących. Czescy żołnierze demonstracyjnie
odpruwali z czapek austro-węgierskie "karliki" (okrągłe emblematy z
literką "K" symbolizującą władzę Karola I), w dół leciały austriackie
dwugłowe orice z szyldów na okolicznych kamienicach. W pewnym momencie
skali manifestacji przestraszył się nawet sam Rašín, który dobrze zdawał sobie sprawę, że na
razie nie ma żadnych dowodów na kapitulację, którą tak ochoczo podchwycili
prażanie. Polityk zadzwonił do redakcji "Polityki Narodowej" z
żądaniem ściągnięcia flag i "nie przesadzania" z entuzjazmem wobec
mogącej nastąpić w każdej chwili reakcji praskiego CK garnizonu. Lawiny nie
dało się już jednak powstrzymać.
Demonstracja
28 października 1918 roku na Placu Wacława
František Kopecký stał się nieformalnym przywódcą
powiększającego się patriotycznego pochodu. Tłum ruszył przez ulicę Na Příkopě na rynek Starego Miasta ku rzeźbie Jana Husa, stamtąd, obok
staromiejskiego ratusza, skierował się z powrotem na Plac Wacława. Tam prascy
strażacy zdążyli już przystroić narodowym praporem kopię na monumentalnym
pomniku św. Wacława. Do manifestacji przyłączył się po drodze doktor
filozofii Isidor Zahradník- poseł na sejm z ramienia partii agrarnej a
zarazem ksiądz katolicki o patriotycznych poglądach. Szybko przemieścił
się na czoło pochodu i na Placu Wacława, stojąc u stóp słynnego monumentu, jako
pierwszy ogłosił niepodległość Czechosłowacji. W swojej pełnej patosu mowie
zadeklamował m.in. "Na zawsze łamiemy kajdany, w których męczyli
nas wiarołomni, obcy i niemoralni Habsburgowie. Jesteśmy wolni. Tu, u stóp
wielkiego czeskiego księcia, przysięgamy, że chcemy się stać godnymi tej
wolności i bronić jej do utraty życia". Po czym powiódł
demonstrujących na na główny praski dworzec, który jeszcze przez kilka dni
nosić miał swoją pierwotna nazwę z patronem Franciszkiem Józefem w roli
głównej, a potem stracić ją na rzecz prezydenta Wilsona. Tam wezwano czeskich
kolejarzy do zdjęcia ck emblematów z maszyn i taboru kolejowego oraz
oznajmienia światu, że "Dziś o 11-tej zostało proklamowane Państwo
Czechosłowackie".
Nota bene, nieco ponad dwa tygodnie później, Zahradník został pierwszym czechosłowackim ministrem...kolejnictwa.
Isidor Zahradník
Przewrót zaczął się więc na dobre. I to nie tylko bez
wiedzy i zgody wspomnianych polityków, którzy jednali za utworzeniem
Czechosłowacji za granicą, ale także poza kontrolą praskiego Komitetu
Narodowego...
Komitet postanowił działać widząc, że nic już nie zatrzyma spontanicznej
demonstracji wywołanej niesprawdzoną pogłoską o kapitulacji. Jego siedzibą był
wówczas Miejski Dom Reprezentacyjny (Obecní dům).
Tablica
pamiątkowa na Domu Reprezentacyjnym
upamiętniająca
m.in. uchwalenie aktu niepodległości 28 października
Alois Rašín postanowił za
wszelką cenę nie dopuścić do przelewu krwi. W tym celu wezwał do siebie
współpracującego z czechosłowackimi organizacjami niepodległościowymi komisarza
policji Richarda Bienerta. Poinformował go, że Komitet Narodowy postanowił
przejąć władzę, a na Bienerta ceduje się władzę nad praską policją i staranie o
utrzymanie porządku w mieście. I w tym przypadku sprawy potoczyły się nad wyraz
sprawnie, ponieważ urzędujący zwierzchnik policyjny z ramienia monarchii
przebywał wówczas w Ostravie, zaś gubernator był w Wiedniu. Wojska
czechosłowackie dostały się pod administrację Josefa Scheinera- starosty Sokoła
i długoletniego członka konspiracyjnej "Mafii".
Twardszy orzech do zgryzienia przypadł z woli Komitetu
Narodowego posłowi socjaldemokratycznemu Lvu Winterovi, któremu dostała się
rola negocjatora z głównodowodzącym austro- węgierskim garnizonem w Pradze-
generałem Eduardem Zanantonim. Nie bez problemów zdołał on zneutralizować
ewentualne zagrożenie i uzyskać obietnicę, że ck wojsko pozostanie w koszarach.
Wydarzenia następowały jedno po drugim niezwykle dynamicznie. Patriotyczna
deklamacja Zahradníka stała się niejako nieoficjalnym
wstępem do aktu, który Komitet Narodowy, po zażegnaniu niebezpieczeństwa
interwencji policji czy wojska, postanowił upublicznić jako legalny organ
władzy rodzącego się do życia państwa.
Stary Orloj nie wybił jeszcze południa, kiedy Alois Rašín, Antonín
Švehla, František Soukup i Jiri Stříbrný wsiedli do podstawionego przez Bienerta
policyjnego wozu i pojechali do siedziby gubernatora, którego tymczasem
reprezentował zastępca Jan Kosina. Ck urzędnik został poinformowany, że Komitet
Narodowy obejmuje władzę w państwie w imieniu ludu czechosłowackiego, ma już
pod sobą Instytut Zbożowy, a teraz przejmuje również z rąk gubernatora władzę
cywilną. Podobny przebieg miało spotkanie czterech czeskich polityków
w Thunovským palácu na Malej Stranie z
najwyższym marszałkiem ziemskim- hrabią Vojtěchem Schönbornem, z którego rąk przejęto sprawy
administracyjne.
Dopiero w
momencie, kiedy Komitet Narodowy pociągał już za wszystkie najważniejsze
sznurki, auto z Rašínem, Švehlą, Soukupem
i Stříbrným
przejechało po moście Wełtawę i podążyło w stronę Placu Wacława. Tam, na
skrzyżowaniu ulic Jindřišskovej i Vodičkovej, momentalnie okrążeni zostali
przez wiwatujący tłum. Stříbrný i Soukup stanęli na siedzeniach
kabrioletu, poprosili o ciszę, po czym, w imieniu Komitetu Narodowego, ogłosili
akt powstania niepodległego państwa czechosłowackiego.
Soukup wspominał później: "Kto tego nie widział,
nie starczy mu fantazji, żeby sobie to w najmniejszym stopniu wyobrazić. Od
Muzeum Narodowego aż po Můstek na dole, głowa przy głowie, stopiona ze
sobą masa ludzkich ciał. Wszyscy wołali, wiwatowali i śpiewali! Ludzie padali
sobie w ramiona...Płakali. Matki podnosiły i całowały swoje dzieci, starsi
mężczyźni z oczyma pełnymi łez, ściskali własne skronie i podnosili ręce do
nieba, jakby dziękując za to wszystko. Prawdziwe upojenie radością potrząsało
tymi nieprzeliczalnymi masami ludzi. I jak uderzenie gromu powtarzało się raz
po raz: "Niech żyje Masaryk! Chwała Republice! Chwała Wilsonowi!, Chwała
naszym legionistom!".
Jeszcze w drodze powrotnej do Domu Reprezentacyjnego
racjonalista Rašín, niewątpliwie znawca psychologii tłumu, uzgodnił
ze Stříbrným wysłanie na ulice jak największej ilości kapel
muzycznych celem rozładowania ewentualnych napięć. Pierwsza z nich, ściągnięta
zresztą z...wesela, wygrywać zaczęła patriotyczne melodie już o godzinie
13-tej.
Popołudniu w Domu Reprezentacyjnym pojawił się znany polityk słowacki- Vavro (Vavrinec) Šrobár. W Pradze przebywał wówczas prywatnie jako
gość weselny, ale dość szybko zorientował się, że własnie dzieje się coś
znacznie ważniejszego, co pozwoli mu na trwałe zaistnieć w polityce tworzącego
się państwa. Ofiarował więc swoje usługi Komitetowi Narodowemu, a tuż po
godzinie 17-tej został jednym z pięciu sygnatariuszy napisanego w nocy
przez Rašína aktu utworzenia
Czechosłowacji- pierwszego dokumentu Republiki (w którym jednak skwapliwie
pominięto formę ustrojową, co do której kształtu trwały właśnie rozmowy w
Genewie).
Tym samym cała piątka: Alois Rašín, Antonín
Švehla, František Soukup, Jiri Stříbrný i Vavro Šrobár przeszła do historii pod
mianem "Ludzi 28 października"- bezpośrednich twórców I Republiki.
"Ludzie 28 października"
Stoją od lewej: František Soukup, Jiri Stříbrný i Vavro Šrobár
Siedzą od lewej: Alois Rašín, Antonín Švehla
Proklamacja
niepodległości w "Ludowych Nowinach" z 29 października 1918 roku
Krótki, z
drugiej zaś strony jakże bogaty w wydarzenia, październikowy dzień w Pradze
dobiegał końca. Pomimo tysięcznych manifestacji, poprzez mądre i ostrożne
postępowanie kierownictwa Komitetu Narodowego, udało się w ciągu kilku godzin
dość sprawnie opuścić szeregi narodów tworzących Austro- Węgry, utworzyć zręby
nowego państwa, a przy tym wszystkim uniknąć wystrzałów i przelewu krwi.
Wieczorem
zaczął padać drobny deszczyk, a temperatura spadła się na tyle, że krople
przymarzały do czapek i płaszczy manifestantów. Ludzie powoli zaczęli znikać z
ulic Pragi- miasta, które po trzech wiekach miało się nazajutrz znowu obudzić
jako dumna stolica niepodległego państwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz