piątek, 19 lipca 2019

Gadžo i Rom w czeskim stali domu


20 lat temu, wiosną 1999 roku, jednym z głównych tematów dla reporterów z Europy i świata stał się 100 metrowy, betonowy płot, który oddzielił szeregowe budynki "normalnych mieszkańców" od socjalnych mieszkań romskich na ulicy Matiční w Ústí nad Labem. I choć zaplanowany pierwotnie na 4 metry wysokości, a ostatecznie mierzący jedynie 1.80 metra, mur, miał być jedynie czymś w rodzaju ekranu dźwiękoszczelnego, w prasie i telewizjach rozpoczęła się prawdziwa nagonka na Czechów-ksenofobów, a afera otarła się nawet o  ONZ i amerykański Biały Dom.
Mur porównano od razu do nie tak dawno zburzonego berlińskiego i będącej jeszcze wówczas w fazie planowania bariery pomiędzy Izraelem a Autonomią Palestyńską. Tymczasem rzeczywistość była dość prozaiczna- mieszkańcy Matiční mieli po prostu dosyć ciągłych krzyków i wyrzucania przez okna na ulicę wszelkich rzeczy, które Romom wydawały się zbyteczne (latem 1998 roku miejskie służby Ústí posprzątały sprzed trzech romskich činžáků ponad 200 ton odpadków). 
Chroniąc państwo przed "czarnym pr-em", co było tym bardziej istotne, że Republika Czeska stała wówczas w kolejce członkowskiej do Unii Europejskiej, władze zareagowały dość szybko udzielając miastu dotacji w wysokości 10 milionów koron. Za ponad połowę tej kwoty odkupiono mieszkania od ludzi, którzy sygnowali petycję w sprawie płotu, resztę zaś przeznaczono na programy romskiej integracji. Mur oczywiście rozebrano (dziś można go zobaczyć na wejściu do usteckiego ogrodu zoologicznego), ale mleko zdążyło się rozlać. Świat dostał jasną informację- Romowie w Czechach mają się źle i są dyskryminowani. Czy tak rzeczywiście jest i jak sprawa wyglądała w przeszłości? 

Ostatni spis ludności, który przeprowadzono w Czechach w roku 2011, wykazał, że do narodowości romskiej przyznało się zaledwie 13150 obywateli. W ponad 10-milionowym państwie byłaby to kropla w morzu i żaden problem. Gdyby nie fakt, że szacowana liczba Romów w tym państwie (dane z 2017 roku) przekracza 240 tysięcy, co czyni z nich  2,2  procentową- a więc pokaźną- mniejszość etniczną. W Europie wyższy procent obywateli romskich mają jedynie: Bułgaria (9,9%), Słowacja (9%), Rumunia (8,6%) i Węgry (7,5%). Jeżeli chodzi o Polskę - w spisie powszechnym z 2011 roku do romskiego etnikum przyznało się 17 049 osób, ale uznaje się, że liczba Romów w naszym kraju może "dobijać" do 35 tysięcy, Wróćmy jednak do czeskich, a w tym przypadku czesko-romskich historii.

Pobyt pierwszych grup romskich (cygańskich) w Czechach zwykło się datować na XIV wiek, ale niektórzy historycy widzą ich już w tajemniczych wędrownych Kartasach, którzy pojawili się w kotlinie tuż przed najazdem mongolskim w 1238 lub e 1239 roku. Wzmiankuje o nich kronikarz Dalimil jako o ludzie dziwnie ubranych żebraków, którzy przyszli ze wschodu.
Pod rokiem 1417 w źródłach pisanych pojawiają się o nich dwie wzmianki- z Pragi i Znojma, rok później kronika potwierdza ich obecność w Chebie. 
W międzyczasie król Węgier (a niebawem i Czech) Zygmunt Luksemburski wydał jakiejś grupie Romów list żelazny na podróżowanie po swoim państwie. Podobna sytuacja miała miejsce w 1423 roku, kiedy tożsamy glejt dostała jakaś inna grupa prowadzona przez "wojewodę" Ladislava. 
Przekazy te mogą być świadectwem na to, że przez Węgry na zachódi na północ, w obawie przed osmańskimi Turkami (co nota bene było dość dziwne, bo Turcy byli raczej tolerancyjni), zaczęły migrować grupy Romów, których przodkowie kilka pokoleń wcześniej zatrzymali się na dłużej w Bizancjum. To właśnie tam obdarzono ich nazwą, którą określa do dziś ten naród wiele europejskich języków- Cyganie.