poniedziałek, 17 grudnia 2018

W powietrzu, po torach i na gąsienicach- spektakularne ucieczki z czerwonej Czechosłowacji


Kiedy 5 marca 1946 roku w Fulton Winston Churchill obrazowo określał stan faktyczny, w jakim przyszło lizać wojenne rany zniszczonej niespotykanym dotychczas w dziejach konfliktem zbrojnym Europie- pomiędzy Zachodem a radziecką strefą wpływów rzeczywiście kończyła swoje opadanie żelazna kurtyna. 
Mieszkańcy niegdyś niepodległych państw Europy środkowej i wschodniej, ciesząc się z upragnionego pokoju i poświęcając odbudowie swoich miast i wsi, zrazu zdawali się tego nie zauważać. Sterowane przez Kreml reżimy tymczasem umacniały swoje struktury i współdziałając z doświadczonym w tych sprawach "wielkim bratem" eliminowały opozycję. W Polsce iluzja powojennej normalności skończyła się na dobre jesienią 1947 roku wraz z ucieczką z kraju lidera PSL Stanisława Mikołajczyka. Jego współpracownik- Stefan Korboński- uciekł krótko po nim, podobnie jak Mikołajczyk wybierając drogę morską. Trójka innych działaczy PSL- Maria Hulewiczowa, Mieczysław Dąbrowski i Wincenty Bryja postawiła na, jak się mogło wydawać, prostszy wariant eskapady, decydując się na przejście starym szlakiem kurierskim przez Wysokie Tatry. Jedyna komplikacja tego planu polegała na tym, że bezpieczni mogli się poczuć dopiero w amerykańskiej strefie okupacyjnej w Niemczech- tymczasem zaś do przejścia (przejechania) pozostawał im kraj o nieustalonym jeszcze teoretycznie statusie politycznym- Czechosłowacja. 
Uciekający przez Tatry PSL-owcy mieli niestety pecha i nadziali się na czechosłowacki patrol pograniczny. W związku z faktem, że pogranicznicy podlegali komunistycznemu ministerstwu, politycznych zbiegów odstawiono do Warszawy, gdzie zajęło się nimi MBP. Wszyscy, po sfingowanych procesach, spędzili następnie po kilka lat w więzieniu. Wróćmy jednak do wspomnianej powojennej Czechosłowacji.      


"Żelazna kurtyna" od Szczecina po Triest, 1945-1947 
(w miejscu NRD funkcjonowała sowiecka strefa okupacyjna Niemiec)


   Po latach zabiegów rządu emigracyjnego, zwłaszcza zaś trzęsącego całym czechosłowackim exilem prezydenta Edvarda Beneša, 5 kwietnia 1945 roku Czechosłowacja powróciła na mapę Europy jako tzw. III Republika w swoich "przedmonachijskich" granicach (acz bez połkniętej w międzyczasie przez ZSRR Rusi Zakarpackiej). Beneš, pamiętając o zdradzie Zachodu, postanowił nigdy już nie powielać błędu oparcia systemu bezpieczeństwa państwa jedynie na aliantach z tej części kontynentu i w 1943 roku podpisał traktat sojuszniczy z ZSRR, pakując tym samym niepostrzeżenie Czechosłowację do worka krajów, które po wojnie objęła sowiecka strefa wpływów. Farsa demokracji, w której wszystkie "resorty siłowe", na czele z policją i wojskiem, dostały się pod władanie partii komunistycznej, trwała do lutego 1948 roku. Przerwał ją tzw. "zwycięski luty" (Vítězný únor) - przewrót, do którego prędzej czy później musiało dojść. Komuniści zerwali z pozorami i zgarnęli całą pulę w czechosłowackiej polityce. Jedynym reliktem starego porządku był do 7 czerwca 1948 roku niedomagający prezydent Beneš. Po jego abdykacji i przejęciu tej funkcji przez Klementa Gottwalda Czechosłowacja na ponad 40 lat stała się "Krajem Komanczów" (jak potocznie, w zaciszu weekendowych chatek, mówiono tam o komunistach), a żelazną kurtynę rozciągnięto nad Rudawami, Szumawą i na granicy Południowych Moraw. Wkrótce miało się okazać, że właśnie ten czechosłowacki odcinek granicy pomiędzy światem demokracji a komunistycznymi satelitami ZSRR, stał się jednym z najlepiej strzeżonych. Zanim jednak do tego doszło, kilkuset obywatelom czerwonej Czechosłowacji udała się ucieczka do wolnego świata. Ta opowieść traktuje o trzech spektakularnych przypadkach z lat 1950- 1953.